Na tle Hendersona,
każdy przedstawiciel płci męskiej prezentował się wyjątkowo dobrze, ale nic nie
przebije chyba Kierana i jego przesłodkiego uśmiechu, przenikliwego spojrzenia
i przyjaznego usposobienia. Gibbs nie był może osobą, za którą dawniej obejrzałabym
się na ulicy, głównie dlatego, że jego włosy były trochę za krótkie i nie
nadawały się do tarmoszenia (z drugiej strony aż boję się go sobie wyobrazić z
bujną grzywą, niektórym po prostu nie pasuje fryzura a’la Andrew Garfield 2012,
która zawsze była dla mnie niedoścignionym ideałem), ale nowej mnie się podobał.
Kiedy powtarzał, że musi mi się odwdzięczyć za pomoc w wykończeniu referatu,
myślałam, że znowu zaprosi mnie na kawę, a ja, cholera jasna, nie lubię kawy,
przyswajam tylko tę mrożoną i tylko raz na jakiś czas, bo już jako nastolatka nabawiłam
się kłopotów z nadciśnieniem. Nasze spotkania jeszcze zanim zaczęłam mu pomagać
przy pisaniu pracy opierały się na tym, że jedno zapraszało drugie do kawiarni.
Mało oryginalne.
Później stałam się
regularnym bywalcem jego domu. Miałam dobry pretekst. Zawsze zaczynałam rozmowę
od „musisz to poprawić”, aż w końcu przestałam to robić. Czasem byłam
zapraszana, innym razem wpadałam od tak, bez zapowiedzi, utrzymywaliśmy
przecież dosyć przyjacielskie stosunki. Mogłam to robić. No właśnie: mogłam?
Nadal uważałam, że potrzebuję dobrego powodu, nie chciałam być zbyt nachalna,
dlatego systematycznie pożyczałam od niego różne rzeczy, żeby później mu je
osobiście oddać. W głównej mierze były to gry - GTA i inne takie. Nie chcę się
chwalić, ale kiedyś przeszłam tę grę w całości, choć przy Gibbsie udawałam, że
pierwszy raz biorę do ręki pada.
Jego dom był dużo
większy niż w starej, poczciwej pipidówce. Kieran przeprowadził się do Londynu
tych kilka lat przede mną, w dodatku przed wyjazdem pokłócił się z moim bratem,
dlatego nasz kontakt automatycznie się urwał. Z nieoficjalnych źródeł wiem, że
poszło wtedy o jakąś dziewczynę, nie, nie o jakąś tam dziewczynę, a o pannę, o
którą Gibbs zabiegał od dawna, a którą mój brat wkrótce później zapłodnił.
Zawsze podziwiałam facetów za to jak łatwo potrafili się ze sobą pogodzić.
Pewnie było im łatwiej, bo laska okazała się być straszną suką, a Ryan do dziś
płaci alimenty, choć syna widuje tylko kilka razy w roku.
Lubiłam do niego
przychodzić, ale tylko kiedy Jaydona (jego brata) nie było akurat w pobliżu.
Koleś miał tak spaczone poczucie humoru, ciskała od niego tak przerysowana
pewność siebie, a jego aluzje były do tego stopnia zboczone, że po prostu nie
wiedziałam jak się zachować w jego obecności. No i czułam nieodpartą potrzebę
ukrywania przed nim stóp. Najczęściej siadałam po turecku. Jaydon był ich
fetyszystą. Doświadczyliście kiedyś typowego gwałcenia wzrokiem? Miałam wrażenie,
że Jay robił to cały czas, przy czym ofiarą padały moje stopy.
Szemrany typ. W walentynki
zamieścił w sieci zdjęcie swojej ręki w dosyć specyficznym ułożeniu, dziękując
jej za to, że zawsze była przy nim.
Był jeszcze ich
pies, Prince, który przy każdej nadarzającej się okazji, usiłował odbyć
stosunek seksualny z moimi kończynami. Nie mogłam go tak po prostu odepchnąć,
był za wielki. Nauczyłam się go ignorować. Żartuję, zamykałam skurczybyka w
łazience. Udawałam, że to przez przypadek, ale w rzeczywistości najpierw demonstrowałam
mu wydepilowaną łydkę, zupełnie jakbym występowała w reklamie maszynek do
golenia, kusząco przejeżdżałam po niej ręką, a kiedy psisko rozpaczliwie
próbowało się na nią rzucić, uciekałam stamtąd, pospiesznie zamykając za sobą
drzwi. Sprawiało mi to dziwną satysfakcję. Choć raz to nie ja byłam tą, która się
za kimś uganiała.
W tym domu było za
dużo testosteronu, w powietrzu unosił się odór feromonów, spowity mgiełką
nimfomanii.
- Tommy właśnie
dodał zdjęcie z naszego wypadu do Vegas – Jaydon uśmiechnął się pod nosem,
wpatrując się w ekran telefonu. Udawałam, że totalnie zaaferowała mnie gra,
chociaż właśnie postrzelono moją postać i nastąpił moment bolesnego oczekiwania
na wyjście ze szpitala.
Kieran siedział
koło mnie na kanapie, więc kiedy drugi Gibbo pokazywał mu wspomnianą fotkę,
zerknęłam na nią mimochodem. Dopatrzyłam się na niej siedmiu dziewczyn.
Wszystkie były w bikini, nie, tego nie można było nazwać strojem kąpielowym, to
były skrawki materiału, ledwo zasłaniające strategiczne miejsca. Jedna z nich
ewidentnie utraciła kontrolę nad sylikonowymi cyckami, bo ich okolica została
dosyć nieudolnie zamazana w programie graficznym, pewnie przez Tommy’ego. Zaraz
za szeregiem roznegliżowanych kobiet, stało pięciu kolesi, również w prawie
idealnym rzędzie, „prawie”, bo Kieran wyłaniał się zza pleców brata, jakby
brakło dla niego miejsca w kadrze. I tak powinien się cieszyć, bo przynajmniej
nie został ucięty tak jak jedna z tych lasek.
- Daj spokój –
prychnął Kieran, szybko zasłaniając ekran ręką, chyba przez wzgląd na mnie.
Jeśli chciał mnie ustrzec przed nagłym uderzeniem gorąca, to nie zdołał tego
zrobić. Udawałam jednak, że emocjonuję się grą. Nieważne jak bardzo skupiałam
się na zestrzeliwaniu frajerów na ekranie telewizora, wewnętrzny głos i tak
coraz głośniej powtarzał: „nie wyglądasz jak one”. – Em, czy ty przypadkiem nie
straciłaś już życia?
Uśmiechnęłam się
złowieszczo, wzruszając ramionami. Od momentu wznowienia gry to on powinien
przejąć pada. Zawsze się w ten sposób wymienialiśmy, żeby było sprawiedliwie.
- Jest jeszcze
jedno! – Jaydon nie odpuszczał. Spojrzałam na niego z politowaniem, ale miałam
wrażenie, że w ogóle nie zauważał mojej obecności. Może gdybym założyła sobie
nogi za głowę, to wtedy zyskałabym odpowiednio dużo uwagi; otrzymałabym szansę,
żeby zasugerować, że chcemy zostać sami.
Na drugim zdjęciu
jakaś laska trzymała puszkę pomiędzy pośladkami. Kieran prawie dotykał
policzkiem jej tyłka. Interesujący widok.
- Mroczne czasy –
wyjaśnił. Zauważył, że nie potrafiłam pohamować ciekawości i znowu zerknęłam na
profil Tommy’ego (kimkolwiek był ten człowiek, dla mnie był już skreślony).
Kieran posłał bratu ostrzegawcze spojrzenie. – Dobra, wystarczy.
- Nie przesadzaj.
Emma też na pewno może się pochwalić jakimiś szalonymi wakacjami. Prawda, Emmo?
Nie jesteś tak pruderyjna jak twoja koleżanka, co?
- Jestem prawie
pewna, że puszki w dupie to ja raczej nie trzymałam.
Tylko jeden z nich
się zaśmiał i bynajmniej nie był to Gaydon (bo tak właśnie pieszczotliwie
przechrzciłam tego natręta). Rozmowę przerwało nam skowyczenie psa. Całe szczęście.
Już miałam powiedzieć, że kiedyś musiałam przepędzać krowę, która uciekła mojej
babci z zagrody. Jakże odmiennie spędzaliśmy wolne dni!
Spokojnie siedząc
na sofie, przyglądałam się ich kłótni o to, kto znowu zatrzasnął Prince’a w
łazience, tymczasem psisko wystawiło jęzor i zamerdało ogonem. Do tej pory
lubieżnych czynów Prince dopuszczał się kiedy zostawaliśmy sami, ale kto go tam
wie, zawsze mógł przecież zrezygnować z romantyczności. Nigdy w życiu nie
biegłam tak szybko do wyjścia.
***
Któregoś dnia, gdy
wracałam akurat z zakupów, zastałam Hendersona pod drzwiami mojego mieszkania.
Minęło sporo czasu od naszego ostatniego spotkania. Zaczęłam się nawet
zastanawiać co znowu spieprzyłam, gdzie popełniłam błąd, w jaki sposób mogłam
go do siebie zniechęcić. Skoro nie zrobił tego ciążowy alarm, to nasza
„randka”, zwana dalej „treningiem” tym bardziej nie powinna go odstraszyć.
Widziały gały co brały. Dosłownie.
Siedział na
schodach, jakby nigdy nic, oczekując mojego powrotu. Trzymał w ręku papierowe
pudełko z logiem mojej ulubionej pizzerii. Uśmiechał się promiennie, w charakterystyczny
dla siebie sposób; pewnie doświadczenie nauczyło go, że tyle wystarczy, żeby
kolana większości kobiet w jego otoczeniu gwałtownie zmiękły tudzież rozchyliły
się do granic możliwości. Jego włosy, choć nieco odrosły, nadal ułożone były w
ten sam sposób – postawione lekko do góry i zaczesane na prawą stronę. Niby
wszystko się zgadzało. Niby, bo wciąż wydawało mi się, że Conor był dziwnie
przygaszony. W jego oczach było coś przerażającego. Nie przyglądałam się im
zbyt często, zwykle potulnie zwieszałam głowę, gdy nasze spojrzenia się krzyżowały,
tym razem jednak, na ten ułamek sekundy, zebrałam się na odrobinę śmiałości i
trochę dłużej niż zwykle pozwoliłam sobie na przyjrzenie się niezwykłemu
zjawisku, jakim była dogorywająca w jego zielonych tęczówkach chęć udowodnienia
mi Bóg wie czego. Moja niewzruszona postawa nie pozostawiała złudzeń. Nie mógł
wpadać tak do mnie bez zapowiedzi i oczekiwać, że podskoczę z radości, ilekroć
ujrzę tę jego przesadnie zarysowaną szczękę.
- Ostatnio trochę
za późno dotarło do mnie, że natarczywe burczenie w brzuchu dochodziło z
naszego stolika – oświadczył, podsuwając mi karton pod sam nos. Nie chciałam,
żeby pomyślał, że ta cudownie pachnąca pizza mogła załatwić całą sprawę, ale
mimowolnie się uśmiechnęłam, bardziej do pizzy niż do niego.
- O mój Boże.
Sernik, teraz to… czy ty mi płacisz za seks? Jak słabą lafiryndą muszę być,
skoro dostaję tylko żarcie? Co będzie dalej, chleb i woda? – Spojrzałam na
niego z wyrzutem, ale istotnie, ten arogancki uśmieszek, malujący się na jego
twarzy spełniał swoją funkcję. Nie potrafiłam się na niego złościć. Po prostu
przez moment, przez krótką chwilę wydawało mi się, że mam małe déjà vu, zebrało
mi się na wspomnienia, w dodatku włączyła mi się ta moja barania
nadopiekuńczość, tyle. - Dlaczego myślałeś, że to zadziała?
- Liczyłem raczej
na to, że sprawę załatwią moje mięśnie, ostatnio nie mogłaś się ich nachwalić –
uśmiechnął się jeszcze szerzej, demonstrując to swoje imponująco nieskazitelne
uzębienie. Ugh.
- Dlaczego zawsze
ja? – Mruknęłam pod nosem, waląc głową o drzwi. Nigdy nie przyznałabym tego na
głos, ale zabolało. Zdecydowanie powinnam była popracować nad teatralnością
moich gestów. Niechętnie, po krótkiej bitwie stoczonej z własnymi myślami,
otworzyłam drzwi i wpuściłam go do środka. – Trochę rozumiem dlaczego nie
potrafisz mi się oprzeć, ale to – tu rękami nakreśliłam linię wzdłuż mojego
ciała, głównie tułowia, jako że moje górne kończyny nie są nadnaturalnie
długie. – To moje metr siedemdziesiąt parę czystej wspaniałości, niekoniecznie
pisze się na zobowiązania, a ty trochę za często jesteś w pobliżu, wiesz?
- Mogę być w
pobliżu, ale tylko wtedy, kiedy ty tego chcesz?
- Ty to
powiedziałeś – wzruszyłam ramionami, siląc się na najbardziej niewinny
uśmieszek z możliwych. - Właśnie dlatego wybieram nieosiągalnych mężczyzn. Nie
poznajesz potencjalnych teściów, żyjesz sobie spokojnie w przeświadczeniu, że
ta druga strona nie ma o niczym pojęcia, nigdy nie zaznasz odtrącenia. Widzisz,
poznanie twojej matki trochę mnie przytłoczyło. Nie taki był plan. Teraz jak z
tobą skończę, to będę w jej oczach tą złą, niedoszłą synową. Nie mogę cię nawet
porządnie wykorzystać. Będzie wiedzieć. Matki zawsze wiedzą. A ja nie chcę się
wiązać. Nigdy tego nie ukrywałam. Moja rodzina przyczyniła się do znacznego wzrostu
średniej rozwodów w tym kraju. – Wzruszyłam ramionami, beznamiętnie
przekładając pukiel włosów między palcami. - Nie jestem święta, Conor.
Wolałabym być tą kruchą, nieskazitelną istotą, za jaką mnie masz, ale niestety
prawda jest taka, że nie jestem dobrą osobą. Czasami podpalam rzeczy tylko po
to, żeby patrzeć jak płoną.
- Podpaliłaś psie
odchody i wydaje ci się, że jesteś piromanką?
- Wiesz o czym
mówię – syknęłam ostrzegawczo. - Włączyła ci się lampka „muszę ocalić to
bezbronne stworzenie”. Traktujesz mnie jak wyzwanie, bo mój tok myślenia jest
dla ciebie nie do ogarnięcia. Poza tym trochę imponuje ci fakt, że przejęłam
inicjatywę.
- Dobra, dobra.
Powoli. Naprawdę dużo mówisz. Po pierwsze jeśli chcesz, mogę zgrywać
niedostępnego. Po drugie chyba trochę zbyt szybko wysunęłaś swoje wnioski. Ty
potrzebowałaś słuchacza, może ja też chciałbym się komuś wygadać?
- No właśnie na tym
polega problem! Mówię dużo! Uzewnętrzniam się. Bo ja chcę poruszać tematy
dotyczące całego spektrum moich emocji, rozumiesz? Uwielbiam filozofować,
analizować, roztrząsać moralne dylematy, tylko że zazwyczaj tego nie robię. Duszę
to wszystko w sobie. Dusiłam to wszystko w sobie. Kiedy cię spotkałam coś we
mnie pękło, wiesz? Nie zrozum mnie źle, moim słuchaczem równie dobrze mógłby
być byle bezdomny, pan ochroniarz w drogerii czy coś, broń Boże nie sugeruję
ci, że jesteś wyjątkowy. Ale ja zachowuję dla siebie tak dużo myśli, że teraz
czuję dziwną potrzebę wyrzucenia z siebie chociaż części tego bajzlu, wiadomo,
żeby zrobić miejsce dla nowych refleksji. I widzisz, Conor, kłopot w tym, że
podobało mi się to, że byłeś nieznajomym i dlatego nawijałam i dalej nawijam
przy tobie jak katarynka, ale jeśli będziemy to kontynuować i ty staniesz się
trochę mniej nieznajomym, to może się zrobić niezręcznie. Już teraz wiesz o
mnie za dużo. Zazwyczaj nie rzucam swoimi sekretami na prawo i lewo
- Jakoś trudno mi w
to uwierzyć.
- Puenta jest taka,
że prędzej czy później cię odtrącę i zrobię to dlatego, że jesteś jedyną osobą,
która wie o tych wszystkich rzeczach. Chciałam spróbować przyjaźni z
przywilejami, ale to chyba jednak dla mnie za dużo. Mam problemy z zaufaniem i
jestem emocjonalną zdzirą. Jakoś ciemno to widzę.
- Mam gdzieś twoją
potrzebę analizowania wszystkiego. Nie musisz definiować tego co jest między
nami. Nie bój się, nie jestem wielkim fanem związków i uwierz, nie jestem w
tobie po uszy zakochany – wycedził, używając tonu na pograniczu frustracji i
dziwnego rozbawienia. - Co jeśli to działa w obie strony? Co jeśli ja też chcę
ci coś powiedzieć, ale za każdym razem drobiazgowość, z jaką opisujesz swoje
dylematy, przytłacza mnie do tego stopnia, że nawet boję się nadmienić, że grunt
wali mi się pod nogami?
- Tobie? No, daj
spokój. Gdybym była tobą, to w tej chwili pewnie wyrywałabym jakąś modelkę. W
banku spermy słoiczek z twoim nazwiskiem byłby moim pierwszym wyborem,
doprawdy. Jak już dotrze do mnie, że nigdy nie będę w stanie się z nikim
związać, bo jestem zbyt powalona, to być może nawet zgłoszę się bezpośrednio do
ciebie po ów słoiczek. Mam pewne obawy przed przekazywaniem moich wadliwych
genów kolejnym pokoleniom, ale może ułomność emocjonalną i nie tyle kręcone, co
krzywe włosy, na tle twojej trójkątnej szczęki i zielonych oczu, wypadną na
tyle blado, że nikt ich nawet nie zauważy i dzieciaki nie będą prześladowane w
szkole.
- Właśnie próbuję
ci coś wyjaśnić.
- A ja właśnie
próbuję to przetrawić, obarczając cię przy tym nadmiarem bezużytecznych
informacji. Nie chciałam, żeby zapadła krępująca cisza. Cholera, zawsze
przyciągam problematycznych mężczyzn.
- Może dlatego, że
sama jesteś, no wiesz, problematyczna.
- Naprawdę
przydałby ci się przyjaciel. – Westchnęłam ciężko i już po krótkiej chwili
zawahania zrzuciłam sweterek. – I tak dla jasności: analizuję tylko przeszłość,
więc jak już, to zdefiniuję cię dopiero jak z tobą skończę – kontynuowałam,
mierząc go z góry na dół dosyć obojętnym spojrzeniem. – Sekret za sekret.
Przyznajesz się do czegoś – druga strona zdejmuje ubranie. Trochę to
dramatyczne, ale przynajmniej zawiąże się dialog. W przeciwnym razie zagadam
cię na śmierć.
____________________________________
Muszę przyznać, że Jaydon to mój
ulubieniec i nieskończone źródło inspiracji. Jego konto na instagramie sprawia,
że moje życie nabiera sensu.
Przepraszam, przerwa była trochę
długa (ale nie tak długa jak u Karolli, ha).
Raczej nie skomentuję
dzisiejszego meczu.
SPEŁNIŁAŚ MARZENIA UDRĘCZONEJ KATORGI :]
OdpowiedzUsuńRozdział miazga jak zwykle.
Już myślałam, że tylko ja uważam, że Andrew Garfield jako Niesamowity Spider-man to niezła sucz (fajne słowo).
Pies gwałciciel - BRAWO! ZMASAKROWAŁAŚ MNIE.
Z ciekawości zajrzałam na insta Gibbsa nr. 2 i teraz czaję bazę. Jego 'słeg' czapki są bardzo...no... #SWAG #YOLO i te sprawy. Czy instagram zawsze ryje mózgownice? Dziękujmy Bogu, że mój Samsung(LOKOWANIE PRODUKTU) jest na tyle sprawny, że nie ma potrzeby na wymianę go na androida, bo też uległabym tej modzie.
Granie w GTA powraca do mnie jako wspomnienie moich poczynań, gdy kochany braciszek podał mi pada i kazał robić misję samolotem. Niczym małe dziecko, jarałam się każdym wzlotem w przestworza. O lądowaniu w wodzie może nie wspominajmy.
Puszka w dupie? Czy jest na świecie coś co mnie zdziwi? Po wakacyjnych wyczynach Wilshere'a? Chyba nic :D
Oczywiście nie zabrakło mojego Conora, który taki kochany i udręczony życiem ( bo jak wytłumaczyć coś przerażającego w oczach) czekał wiernie z pizzą, aż Emma wróci z (randki z Prince'm?) zakupów (co mi kupiła?). A ona? CO ŁONA TO? Nie dała mu dojść do słowa, a ja tak czekałam aż powie coś ważnego, coś na co teraz muszę znowu muszę czekać, Bóg wie ile? Zdenerwowała mnie. Chociaż i tak ją lubię. Ma swoje odpały i przemyślenia, które powodują, że nie da się jej nie lubić. Dlatego nie pozostało mi nic innego, jak z bólem serca, oczekiwać na kolejny rozdział. Wierzę, że będzie to szybko. Przecież sprytna z Ciebie kobietka :D Pozdrawiam :)
A co do dzisiejszego meczu. Też jestem pełna frustracji.Mam nadzieję, że jeszcze podbijemy szczyt tabeli, gdzieś tam w alternatywnej rzeczywistości.
UsuńTe ciągłe kontuzje mnie ranią.
JACK TO IDIOTA BTW.
UsuńEj ale na instagramie Gaydona znajdziesz zdjęcie z puszką, poszperaj trochę!
Raz w GTA władowałam się do rzeki jak mnie policja goniła i 45 minut próbowałam wypłynąć na brzeg ;~;
Conor jest udręczony życiem, bo Arsenal przegrał, nie lekceważ jego cierpienia!!!
Poszukam!
UsuńNigdy nie zapomnę jak pierwszy raz grałam w San Andreas, wyszłam tylko na ulicę i przez przypadek uruchomiłam broń i zaczęłam strzelaninę, te 3 gwiazdki śnią mi się do dziś.
I owszem Jack w tej swojej "słegowej" grzywce to idiota, ale jego dołeczkowej mordki, trudno nie kochać.
Nawet nie wyobrażasz sobie jak stęskniłam się za Twoim stylem pisania :') Uwielbiam główną bohaterkę! Ma takie humorystyczne podejście do wszystkiego. Sytuacja u Gibbsa wygrywa wszystko xD 'Gaydon' jednocześnie mnie denerwuje i uwielbiam go za poczucie humoru :D Trochę mało Gibbs się udzielał, ale mam nadzieję, że nadrobisz w następnym rozdziale ^^
OdpowiedzUsuńW końcowce zrobiło się gorrrąco :D Tak trzymać :3
Pozdrawiam Kochana i życzę weny :*
Aww dziękuję :'))) Strasznie mi głupio, bo mam pewnie okropne zaległości u Ciebie ;~;
UsuńPoziom Twojego geniuszu jest tak wysoki, że wpadam w kompleksy. Serio.
OdpowiedzUsuńJaydon jest mistrzem pls. Swoją drogą, to fotki musiały być naprawdę interesujące...
KIERAN TAKI FIFA-RAFA A ZERO ODZEWU DO EMMY
ZERO
No i trochę smutam z tego powodu, ale jak w pobliżu jest Gaydon, to przynajmniej wszyscy wiemy, że będzie ciekawie xD
Prince, co za urocza bestia. Przydałby mi się taki pies.
Jak przeczytałam "W jego oczach było coś przerażającego." to sobie pomyślałam: "Bosh, serio?!" Nie to żeby coś, ale ten Jego uśmieszek i w ogóle cały Henderson w żadnym procencie Jego boskiego ciała, nie pasuje mi do takiej koncepcji. Ale przynajmniej chłopak wie, na czym stoi. Albo tak mu się tylko wydaje...
Wracając do mojego Kierana...
DLACZEGO GO NIE RZUCISZ NA TĄ EMMĘ, NO???
ja czekam na jakieś porno dla ubogich lub coś w tym stylu.
Emma jest boska. Nawet dostrzegam w niej zalążek pewnych swoich cech. Ale to mnie trochę przeraża też. IDK. Tekst o tych alimentach zrobił mi dzień, uwielbiam dramatyczne historie z dreszczykiem, yeah.
MOGŁABYŚ ROZWINĄĆ OSTATNIĄ SCENĘ, CO????
Dobra, jesteś genialna. TYLE. Buziak :* ♥
Dude, ale "przerażającego" nie musi wcale oznaczać /wyglądał strasznie tudzież jak Freddy Krueger. Zastanów się nad tym co jest przerażające dla Emmy. Najbardziej boi się przecież zaangażowania i dopaminy, toteż mógł równie dobrze patrzeć na nią w /ten sposób/ if you know what i mean.
UsuńDzięki :D
U mnie nowy rozdział, a Ty milczysz ziomuś!
OdpowiedzUsuńI kiedy doczekam się czegoś u Ciebie?
Lofki <3
PRACUJĘ NAD TYM. I LECĘ NADRABIAĆ.
UsuńJestem straszna, okropna i chciałam przeprosić za swoją dłuuuugą nieobecność tutaj. Przeczytałam właśnie i dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak bardzo mi brakowało tej historii.
OdpowiedzUsuńZacznę może od tego, co było na samym początku: "Gibbs nie był może osobą, za którą dawniej obejrzałabym się na ulicy, głównie dlatego, że jego włosy były trochę za krótkie i nie nadawały się do tarmoszenia..." - jakbym słuchała swoich własnych myśli! Nie wiem, co w nim takiego jest, że tak bardzo odbiega od mojego ideału, a mimo wszystko mi się strasznie podoba. Nieodgadnione.
Dialog na linii Henderson - Emma to majstersztyk, serio. Nie wiem, co mam powiedzieć, po prostu strasznie mi się podoba, jak nim pokierowałaś, bo sama w życiu bym nie potrafiła czegoś tak napisać.
Dawno nie było nic nowego, więc liczę, że niedługo nas czymś uszczęśliwisz. Pozdrawiam!
Prawda? Kieran niby taki totalnie nie w moim typie, a jednak /totalnie w moim typie/. No i jest taki niedoceniany.
UsuńDziękuję :')))
Postaram się!
Zapraszam na prolog: http://esta--noche.blogspot.com/ :3
OdpowiedzUsuńNo więc zacznę od tego, że wcale nie zapomniałam o twoim blogu. Ba! nawet znudzona atmosferą świąt sięgnęłam całkowicie przypadkiem po twojego pierwszego bloga. Matty, Rachel, Peter i te sprawy (był wspaniały, siedziałam do 4 rano, tak mnie wciągnął). Brzmię psychopatycznie, no ale co ja na to poradzę. Nadrobiłam tutaj wszyściusieńko, nie jestem rozczarowana niczym, jedynie tym, że nie potrafiłam wcześniej znaleźć czasu, żeby tutaj zajrzeć. Czekam na kolejny rozdział, dodawaj jak najszybciej. Kończąc swój wywód, bo należy to zrobić, zanim ktoś pomyśli, że jestem wariatką. Sama nie wiem, Conor czy Kieran? (chyba Conor, ups.)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, wesołych świąt :*
O MATKO, PRZECZYTAŁAŚ TEN RACHEL?? :O Jestem pod wrażeniem, serio. Sama już nawet nie pamiętam dokładnie co tam namotałam, ale musisz wiedziec, że mam do niego sentyment, bo to pierwsze opowiadanie, które napisałam (albo raczej - publikowałam) od początku do końca.
UsuńNiezmiernie cieszy mnie fakt, że tak Cię wciągnęło :')))
Wesołych!
Genialny rozdział. Pierwsze pięć rozdziałów, które przeczytałam wczoraj dalej chodzą mi po głowie, więc jak zgadnę, ten i siódmy (który zaraz przeczytam) także nie dadzą mi spokoju. To jest świetne. Twój styl pisania jest cudowny. Lekkość z jaką posługujesz się słowem jest genialna. To jest jedno wielkie cudo. Emma ze swoim zwariowanym sposobem bycia jest rewelacyjna. Idę więc czytać siódmy rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Zapraszam do siebie: http://ourangelsalwaysfall.blogspot.com/